Obligacje GetBack S.A. w restrukturyzacji z siedzibą we Wrocławiu zaoferowane przy udziale Idea Bank S.A. w Warszawie – dlaczego nie wyszło i jak walczyć o swoje?
Hasło „obligacje GetBack S.A.” jest dla wielu osób tylko kolejną aferą finansową, podobną do tej, która powstała w związku z działalnością Amber Gold sp. z o.o. Dla części osób jest jednak synonimem osobistego kryzysu finansowego. Niektórzy z klientów inwestowali bowiem nie tylko te środki, które byli gotowi objąć potencjalnym ryzykiem finansowym, ale też takie, które w najbliższej przyszłości miały im służyć jako podstawowe zabezpieczenie ich najważniejszych potrzeb, tzw. „oszczędności życia”. Poszkodowani w tej sprawie, w zamian za obietnicę ok. 5-6% zysku na przestrzeni trzech lat, pozostali nie tylko bez umówionych odsetek (w większej mierze, gdyż do kwietnia 2018 r. spółka spłacała obligacje), ale również bez samego kapitału, który zainwestowali. Jak wynika z powszechnie dostępnych informacji poszkodowanych w tej sprawie jest prawie 10 tysięcy osób, zaś ich straty szacowane są na około 2,5 miliarda złotych. Dla porównania przy aferze „Amber Gold” poszkodowanych klientów było ok. 19 tysięcy zaś starty były szacowane na 850 milionów złotych.
Jak więc doszło do tego, że po raz kolejny inwestorzy dali się oszukać?
Przyczyn było kilka. Próbując opisać kompleksowo całą sytuację można byłoby napisać kilka prac doktorskich. Część istotnych okoliczności wciąż nie jest znana i być może dopiero zakończenie prowadzonych postępowań karnych udzieli rzetelnych odpowiedzi.
Jednym z głównych powodów, dla którego inwestorzy w ogóle ponieśli straty (abstrahując od samych nieprawidłowości przy sprawozdawczości finansowej GetBack S.A. oraz naruszeń przy przedstawianiu oferty nabycia obligacji tego podmiotu przez podmioty trzecie, takie jak banki i domy maklerskie) był przyjęty przez GetBack model biznesowy, który po prostu się nie sprawdził (o czym inwestorzy nie wiedzieli do „ostatniej chwili”, gdyż spółka ukrywała swoją sytuację). Działalność podmiotu w głównej mierze opierała się na bardzo agresywnym i wysoce ryzykownym inwestowaniu w rynek wierzytelności. Spółka w głównej mierze skupowała duże ilości tanich wierzytelności, niekiedy za cenę kilku procent ich początkowej wartości, jednakże z niską szansą ich skutecznej egzekucji (tzw. „toksycznych” wierzytelności). W ostatnim okresie działalności spółki nie było innego podmiotu, który wprowadziłby w branże finansową tak znaczne ilości środków pieniężnych jak GetBack. Spółka pomimo „niesamowitych” wyników w zakresie wartości wierzytelności jakie teoretycznie mogła odzyskać, cały czas balansowała jednak na granicy zysków i strat. Charakter prowadzonego biznesu skutkował tym, że GetBack potrzebował stałego dofinansowywania, gdyż szybciej wydaje się środki na zakup wierzytelności niż następnie je odzyskuje. Nawet jeśli rentowność takich transakcji jest duża, to trzeba zapewnić sobie bufor bezpieczeństwa na okres pomiędzy zakupem wierzytelności, a jej odzyskaniem. Dopiero faktyczne odzyskanie wierzytelności stanowi moment wypracowania zysku na transakcji (o ile zostanie odzyskana w wysokości większej niż się za nią zapłaciło i przeznaczyło na jej obsługę). Spółce ewidentnie nie udało się zachować równowagi pomiędzy środkami, które wydawała, a które była w stanie uzyskać z prowadzonej działalności.
Pomimo ryzykownego modelu biznesowego wydawało się, że spółka świetnie sobie radzi, co potwierdzało szereg rankingów finansowych i raportów biegłych wykonujących audyty finansowe. Choć podmiotom oferującym obligacje GetBack S.A. można sporo zarzucić, to na pewien moment sprzedaży obligacji faktycznie znaczna część branży była przekonana, że to jest dobra inwestycja. Jak później się okazało kondycja spółki nie była tak dobra, jak wszyscy uważali. Wszystkie raitingi i raporty biegłych rewidentów były bowiem oparte na podstawie nieprawdziwych danych finansowych. Nie ulega wątpliwości, że gdyby obraz spółki był odbierany na podstawie rzetelnych danych, to siła rekomendacji ze strony rynku do inwestowania w ten podmiot byłaby dużo mniejsza, o ile w ogóle ktokolwiek by zalecał takie działania. Prawdopodobnie z omawianych przyczyn Komisja Nadzoru Finansowego nie była też w stanie dostatecznie szybko zareagować i powstrzymać emisji obligacji na wcześniejszych etapach. Pewnym paradoksem jest przy tym to, że właśnie okoliczność nadzoru przez KNF (który poniekąd „zawiódł”, co znajduje wyraz choćby w kontrolach NIK mających ustalić, dlaczego KNF nie zareagował wcześniej) była wykorzystywana w rozmowach z klientami jako argument mając przekonać inwestorów o bezpieczeństwie inwestycji w obligacje. W zakresie nieprawidłowości dotyczących sprawozdań finansowych spółki Komisja Nadzoru Finansowego wydała w grudniu 2019 r. komunikat , w którym w krótki sposób nakreśliła rodzaj naruszeń popełnionych przez GetBack S.A. wyrażających się m.in. w: zawyżaniu wyceny (fragment przytoczony poniżej); przedstawianiu wprowadzającej w błąd prezentacji przychodów; braku ujawnień dotyczących sytuacji płynnościowej; braku informacji koniecznej do właściwej oceny sytuacji finansowej; braku kompletnych i rzetelnych informacji dotyczących zobowiązań.
„Działania Spółki polegały na świadomym i celowym zniekształcaniu danych prezentowanych w sprawozdaniach finansowych Spółki oraz grupy kapitałowej poprzez fałszowanie wartości posiadanych aktywów i osiąganych wyników finansowych w kolejnych okresach sprawozdawczych. Spółka nieprawidłowo wyceniała portfele wierzytelności, gdyż przeprowadzała na nich fikcyjne transakcje, które nie miały uzasadnienia ekonomicznego. W ten sposób Spółka uniknęła wyceny zgodnej z przepisami prawa i wielokrotnie zawyżyła w stopniu istotnym wartość prezentowanych aktywów oraz uzyskiwane wyniki finansowe. W wyniku sprzedaży portfeli wierzytelności, w miejsce odpisu aktualizującego wartość portfeli rozpoznawano dodatkowy zysk z ich sprzedaży, czyli sztucznie zawyżano tę pozycję. Działania skutkowały rozpoznaniem w rachunku zysków i strat zysków z przeprowadzonych operacji sprzedaży, w miejsce strat, które wynikłyby z wyceny bilansowej sprzedawanych portfeli wierzytelności. W powyższy sposób wykreowany został obraz Spółki uzyskującej zyski z podstawowej, bieżącej działalności (tj. windykacji wierzytelności), co nie było zgodne ze stanem faktycznym. Podsumowując, w raportach okresowych publikowanych w 2017 r. Spółka zawyżała wartość aktywów i zysku netto, co mogło w znaczący sposób wpłynąć na zwiększenie atrakcyjności papierów wartościowych Spółki – w szczególności obligacji emitowanych przez nią (w tym w ramach licznych emisji prywatnych), których wartość w 2017 r. wyniosła ponad 2 mld zł.”
Przytoczone okoliczności nie skutkowałyby jednak tak znacznym pokrzywdzeniem klientów, gdyby nie to, że obligacje GetBack S.A. były prezentowane przez niektóre podmioty (szczególnie osobom prywatnym) w sposób niewłaściwy, który potocznie określa się jako „misseling”. Praktyka ta spowodowała, że bardzo wielu klientów było przekonanych, iż nabywa całkiem inny produkt, niż miało to miejsce w rzeczywistości. Klienci nieświadomie podejmowali więc ryzyko, którego przy pełnej informacji o nabywanym produkcie (a także przy neutralnych warunkach jego nabycia, np. bez sztucznej presji czasu) być może nigdy by nie podjęli.
Przywołane pojęcie „misselingu” można uznać jako sprzedaż usług, które są niedostosowane do potrzeb klienta, co w przełożeniu na przepisy prawa może wiązać się m.in. z naruszeniem przepisów ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym , ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów , czy choćby naruszeniem samych zasad współżycia społecznego. Już w maju 2018 r. (bezpośrednio po ujawnieniu afery GetBack S.A.) KNF wydała komunikat dotyczący oferowania obligacji. Z treści komunikatu wynikało m.in., że instytucje finansowe oraz pośrednicy uczestniczący w oferowaniu papierów wartościowych powinni dołożyć starań, aby oferowane produkty lub usługi były adekwatne do potrzeb klientów, do których są adresowane. Zostało wyraźnie podkreślone, że przed nabyciem obligacji inwestorzy powinni mieć możliwość swobodnego i nieograniczonego czasem zapoznania się z dokumentami sporządzonymi na potrzeby przeprowadzenia oferty prywatnej obligacji dotyczącymi spółki i emitowanych papierów wartościowych, w tym jej sytuacji finansowej. Zdaniem KNF klienci, którzy nie mieli doświadczenia na rynku kapitałowym i dysponowali niewielkimi zasobami pieniężnymi, mogli nie być w stanie należycie rozpoznać i ocenić oraz zdywersyfikować ryzyka związanego z taką inwestycją. W szczególności w sytuacji, gdy do klienta z propozycją dotyczącą obligacji zwraca się bezpośrednio bank, który świadczy dla niego usługi bankowe. KNF zaznaczyła, że stosunek pomiędzy bankiem, a klientem, któremu świadczone są usługi bankowe i maklerskie, jest o wiele bardziej złożony niż zwykła relacja firmy inwestycyjnej z inwestorem poszukującym różnych możliwości inwestowania środków pieniężnych. Bank dysponuje o wiele większym zakresem informacji o kliencie, jego preferencjach i posiadanych oszczędnościach, a także obdarzony jest zaufaniem budowanym na bazie dotychczas świadczonych usług w obrębie środków objętych ustawowymi gwarancjami.
Zgodnie z treścią decyzji prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów z sierpnia 2019 r. oraz lutego 2020 r. (decyzje na moment pisania artykułu nie są prawomocne) wyrażone przez KNF obawy znalazły w sposób negatywny odzwierciedlenie w postępowaniu Idea Bank S.A. w Warszawie, która oferowała właśnie obligacje GetBack S.A. Prezes UOKIK zarzucił bankowi nieprawidłowe praktyki w zakresie oferowania obligacji GetBack S.A. uznając, że bank naruszył zbiorowe interesy konsumentów oraz przepisy ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym. UOKiK uznał, że Bank rozpowszechniał nieprawdziwe informacje co do gwarancji zysku oraz bezpieczeństwa sprzedawanych obligacji (jak lokat bankowych, czy też obligacji Skarbu Państwa) jak również wprowadzał konsumentów w błąd co do ekskluzywności i dostępności czasowej oferowanych obligacji. W decyzji z 3 lutego 2020 r. Prezes UOKiK wyraźnie stwierdził, że Idea Bank S.A. przed sprzedażą obligacji GetBack S.A. nie przeprowadzała analizy finansów swoich klientów, a ostatecznie działania Banku stanowiły „misseling”. W ocenie prezesa UOKiK bank prowadził sprzedaż produktów niedopasowanych do potrzeb konsumenta, przedstawiając obligacje GetBack S.A. jako atrakcyjny produkt, a przy tym prezentując klientom banku nieprawdziwe cechy tego produktu. Klienci z kolei – w związku ze swoją nieznajomością rynku finansów – po prostu nie wiedzieli o co się pytać pracowników Banku przy oferowaniu im obligacji GetBack S.A.
Powyższa analiza – krótka i mocno wyrywkowa w kontekście wszystkich nieprawidłowości jakie powstały po stronie GetBack oraz innych podmiotów – pokazuje, że statystyczny „Kowalski” miał niewiele szans na „obronę” przed obligacjami GetBack S.A. (jeśli już mu zostały zaoferowane). Jak wynika z treści decyzji prezesa UOKiK Idea Bank S.A. precyzyjnie selekcjonował klientów, którym zaoferuje obligacje GetBack S.A. we Wrocławiu, jednakże tylko pod kątem tego, czy dany klient w ogóle będzie w stanie kupić wskazane papiery wartościowe, a nie pod kątem oczekiwań klienta i jego świadomości co do rynku obligacji z emisji prywatnej. Jako instytucja „zaufania publicznego” bank wykorzystał swoją pozycję i nakłonił wiele osób do podjęcia decyzji o nabyciu obligacji GetBack S.A. pomimo tego, że osoby te nie były gotowe na podjęcie ryzyka związanego z tego rodzaju produktem finansowym, zgoła odmiennym od „tradycyjnych” obligacji Skarbu Państwa czy lokat bankowych.
Jeśli ktoś został zatem „wmanipulowany” przez bank w obligacje GetBack S.A. we Wrocławiu, to jak powinien dochodzić swoich roszczeń?
Przede wszystkim zwrócić się o pomoc do kancelarii prawnej, gdyż tego typu procesy są dużo bardziej skomplikowane niż tradycyjne sprawy „o zapłatę”. Roszczenia w związku z obligacjami GetBack S.A. można teoretycznie próbować wysuwać względem wielu podmiotów, zarówno samego GetBack S.A., domu maklerskiego (który teoretycznie był właściwym sprzedawcą obligacji), samego banku, który przedstawiał klientowi ofertę domu maklerskiego w zakresie nabycia obligacji, a nawet Skarbu Państwa. W praktyce jednak należy się zastanowić, który z tych podmiotów miałby środki na spełnienie roszczeń klienta i gdzie najłatwiej będzie wykazać szkodę powoda?
W naszej ocenie najłatwiejszym sposobem jest skierowanie roszczeń względem Idea Bank S.A. i dochodzenie stosownego odszkodowania w związku z „misselingiem” ze strony banku, który wiązał się z naruszeniem przepisów ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym. Kluczową okolicznością w procesie na tego typu podstawie prawnej jest wykazanie, że podczas oferowania obligacji GetBack S.A. charakter tego produktu został przedstawiony klientom w innym świetle, niż faktyczne cechy obligacji z emisji prywatnej. Istotnym jest także to, czy klient w rzeczywistości podjął decyzję o nabyciu obligacji wobec przedstawiciela banku, czy też wobec domu maklerskiego? Czy klient w ogóle miał jakikolwiek kontakt z przedstawicielami domu maklerskiego? Czy wyraził zgodę na udostępnienie swoich danych do tego podmiotu? Czy był świadomy, że bank nie był sprzedawcą obligacji (w ocenie banku), a jedynie przedstawiał ofertę nabycia obligacji ze strony domu maklerskiego? Pytaniami odrębnej kategorii pozostają kwestie tego, dlaczego bank był skłonny do wyprowadzania pieniędzy własnych klientów na rzecz podmiotu trzeciego? stosując przy tym nawet takie propozycje jak przedterminowe zrywanie lokat bankowych na preferencyjnych warunkach, tj. bez utraty odsetek i bez jakichkolwiek prowizji, jeśli tylko środki te zostały przeznaczone na zakup obligacji GetBack S.A.
Aktualnie prowadzimy sprawy blisko 20 klientów w postępowaniach sądowych mających na cel odzyskać środki przeznaczone na zakup obligacji GetBack S.A. Łącznie w skierowanych pozwach dochodzimy kwoty ok. 2.392.000 zł.
Jeśli jesteś jedną z osób, które nabyły obligacje GetBack S.A. nie wahaj się! napisz, zadzwoń. Dokonamy bezpłatnej analizy twojego roszczenia i przedstawimy najlepsze rozwiązanie. Każdego traktujemy indywidualnie, mając na uwadze rodzaj sprawy i sytuację klienta.
Nawet jeśli inwestycja w obligacje pochłonęła wszystkie twoje oszczędności, to nie oznacza to, że nie jesteś w stanie dochodzić swoich praw przed sądem. Finansowanie obsługi prawnej zawsze dostosowujemy do potrzeb klienta, proponując w tym zakresie alternatywne opcje.